Popularność realityshow Rolnik Szuka Żony sprawia, że nawet z pozoru te mniej barwne postacie programu są powszechnie rozpoznawane i zapraszane np. do udzielania wywiadu. Właśnie na taki wywiad została zaproszona Joanna z Sypniewa która była kandydatką na żonę Roberta Filochowskiego z Milewa Wielkiego w gm. Troszyn. Ostatecznie Robert związał się z Agnieszką jednak Joanna nie ma sobie nic do zarzucenia. Trafiła do finałowej trójki (jeśli tak to można nazwać) a sam Robert niemal do końca nie mógł się zdecydować właśnie za sprawą m.in Asi.
Joanna po programie nie znalazła jeszcze partnera, mieszka nadal na wsi z rodzicami, siostrą i bratem. Nie są oni jednak typowymi rolnikami. Mama jest urzędniczką a Tata zawodowym kierowcą. Joanna skończyła studium policealne w zawodzie technik farmacji. Całość wywiadu można znaleźć w Tygodniku Ostrołęckim natomiast niżej przedstawiamy jedynie fragmenty.
– Kiedy podjęła Pani decyzję o wysłaniu zgłoszenia do programu? Czy to była przemyślana decyzja czy impuls?
– Od dawna w moim życiu uczuciowym nic się nie działo. Na wsi ze spotkaniem kogoś jest problem. Wszyscy się znają, albo od razu mają przypięte jakieś łatki, co dodatkowo utrudnia zaprzyjaźnienie się z kimś. Oglądałam pierwszą edycję programu Rolnik szuka żony i stwierdziłam, że podoba mi się formuła tego programu. Kiedy więc w telewizji wyemitowano odcinek specjalny prezentujący dziesięcioro rolników startujących w drugiej edycji, moją uwagę zwrócił Robert. Wydawał się spokojnym, ułożonym mężczyzną, mającym cel w życiu. Takiego mężczyzny poszukuję. Dlatego napisałam list. Zajęło mi to tylko pół godziny, pod wpływem impulsu. Potem jednak z niecierpliwością czekałam na odpowiedź. Bałam się, czy poczta na pewno dostarczy mój list. Po kilku dniach otrzymałam informację, że list doszedł do celu i czeka na doręczenie do rąk własnych Roberta. Wtedy się uspokoiłam i czekałam na to, co się stanie.
– Decydując się na uczestnictwo w programie nie obawiała się Pani krytyki ze strony zwykłych ludzi, sąsiadów, znajomych?
– To jest moje życie, ludzie nie mają na nie wpływu. To ja podejmuję decyzję o moim życiu i o tym co chcę w nim robić, więc zupełnie nie obawiałam się komentarzy pod moim adresem. Raczej spotykam się z życzliwością, ale bywa i tak, że ludzie wymyślają zupełnie niestworzone historie. Usłyszałam na przykład, że dostaliśmy pieniądze za każdy odcinek. Albo że wcale nie jesteśmy prawdziwi tylko jesteśmy aktorami i to nasza praca. Oczywiście mówiły to osoby, które mnie nie znają. Kolejną pogłoską było to, że wszystkie nasze wypowiedzi i gesty są wcześniej przygotowane pod scenariusz. To też nieprawda. Oczywiście, że twórcy podpowiadali nam co zrobić, na co się teraz przygotować, ale nie wkładali nam nie naszych słów w usta. Nawet powtórek było niewiele, raczej wszystko było kręcone spontaniczne. Na szczęście zostaliśmy przygotowani przez producentów na taką sytuację. Powiedzieli nam, że usłyszymy o sobie wiele nieprzychylnych i nieprawdziwych opinii, więc nic mnie chyba nie zaskoczy. Poza tym znajomi i sąsiedzi próbowali wyciągnąć ode mnie wiedzę o tym, jaki będzie finał programu. Nie pisnęłam słowa. Ale zainteresowanie było i jest ogólnie przyjemne. Zauważyłam, że program ma naprawdę dużą oglądalność. Staję się rozpoznawalna. Ostatnio na przykład pracowałam w Ostrołęce przy inwentaryzacji w markecie. Wiele osób mi się przyglądało z boku, w końcu pewien chłopak podszedł do mnie i zapytał czy to ja jestem tą dziewczyną z programu. Był bardzo zaskoczony. Trochę mnie peszą takie sytuacje, ale są miłe.
Źródło: http://www.to.com.pl/wiadomosci/makow-mazowiecki/art/9198758,poznajcie-blizej-joanne-z-sypniewa-ktora-brala-udzial-w-programie-rolnik-szuka-zony,id,t.html